SKIBECZKA
Skibeczka chleba na zakwasie, pachnie złocistym ziarnem zbóż, chrupiąca skórka uśmiecha się setkami dziurek, których nóż nie zdoła spowić mimochodem pastą, mazidłem, masłem, miodem, ni najwymyślniejszym sposobem. By poczuć w pełni chleba smak, warto raczyć się nim ot tak - bez frymuśnego smarowidła… Osoby, którym zgoła zbrzydła proza pieczywa sklepowego, chętnie ugoszczę swym wyrobem, który dwa dni rozwija skrzydła, zanim z sennego już koszyka trafi do pieca rozgrzanego (lub zwyczajnego piekarnika). Wyjęty chyżo rusza w świat w formie bochenka z dawnych lat, spękany niczym moje dłonie. Lecz jako piekarz nie dbam o nie. Wkładając w pracę całą duszę, uwijam w kuchni się naprędce; o swych klientach myśleć muszę, więc omączone swoje ręce wkładam do wody i zakwasu, na manicure nie tracąc czasu. Moja piekarnia rzemieślnicza wkrótce otworzy swe podwoje. Już teraz dwoje się i troję, by nadać jej ekstra oblicza. Zanim mnie fiskus popodlicza, muszę przerobić dwa pokoje na piekarniczą swą ostoję. Gdy remont już dobiegnie końca, zapraszam na domowy chleb. Nie będzie to typowy sklep, gdzie stoi lada uwodząca, zza której chybko miłe panie sprzedają bułki na śniadanie. Wypiekam chleb na zamówienie, składane dwa dni przed wypiekiem. Reguły tej raczej nie zmienię - jużci upartym jestem człekiem. Lecz za to składam obietnicę, że do pieczywa nie przemycę dodatków sztucznych ani chemii, a tylko plony żyznej ziemi. Bez drożdży również się obchodzę, bowiem oceniam je dość srodze. Dzięki czynnemu zakwasowi moje pieczywo tolerują dobrze ludzie chorzy i zdrowi, a na dodatek się nie trują.
Piekę też chleb nieglutenowy, który polecam alergikom. Mąką ryżową oraz gryką wówczas dokarmiam zakwas głodny. O złej reakcji nie ma mowy, więc oferuję chlebek owy, który ostatnio stał się modny, wszystkim ciekawym nowych wrażeń, jak i bojącym się obrażeń sprowokowanych gluteniną idącą w parze z gliadyną. Chleb żytni zdobię nasionkami sezamu oraz słonecznika, do pieca wkładam foremkami z dodatkiem masła. Ta technika znajduje swe zastosowanie również w przypadku chlebów pszennych. Wówczas foremek smarowanie łączę z dodatkiem nasion zmiennych: z siemieniem lnianym, kminkiem, dynią, które chleb bardziej chrupkim czynią. Najczęściej jednak swe bochenki kształtuję szybkim ruchem ręki, wkładając ciasto do koszyka, który na noc w chłodni zamykam. Drugiego dnia - wpół rozespana - nagrzewam piec na pełną moc. Kiedy za oknem głucha noc jeszcze w piżamę jest ubrana, na blacie tnę już pierwsze chlebki wygiętym ostrzem pstrej żyletki, wsadzając je do wnętrza pieca, w którym już para się roznieca. Gdy lśniący wypiek jest gotowy, na srebrnej kratce do pieczywa w sąsiedztwie kumpli odpoczywa. W piecu ląduje chlebek nowy, rumieniąc się jak świt poranka lub jak roztargnięta kochanka… Nie ma co dłużej snuć gawędy skleconej licho w rymów rzędy, lecz trzeba dojść do zakończenia. Przyjmuję wszelkie zamówienia pod tym numerem telefonu, wydając je na progu domu nowym nabywcom osobiście. Prócz tego można oczywiście napisać też na Messengerze. Kłaniam się nisko! Jednak wierzę, że nie na długo się żegnamy. Zapraszam chętnych do rozmowy, a kiedy w drzwiach się już spotkamy - w dogodnym dla obu stron czasie - z uśmiechem skromnym chleb domowy lub inny wypiek na zakwasie z chrupiącą skórką, w breńskiej gwarze, rozchwianą ręką wnet przekażę.